napisał: Piotr Wojtkowski...

KAJURAHO - pociąg 01.02.2010 poniedziałek


Highslide JS Highslide JS Jedziemy do Kajuraho! Ale póki co, to czekamy w pokoju Maćków. Pociąg ma przyjechać dopiero koło 24, więc hotelarz pozwolił poczekać na miejscu. Troszkę sobie pogadaliśmy, troszkę sobie podrzemałem. Tak do 23...

Wreszcie idziemy na stację! Niedaleko, ale trzeba uważać, bo jak co wieczór wyłączono prąd i jest ciemno. Tu i ówdzie na ulicę pada poblask z okien, lub z palących się małych ognisk porozpalanych przed szałasami zamieszkałymi przez biedotę .

Czasami przejeżdża tuk-tuk, który na krótko oświetla ulicę. Dochodzimy do stacji, która jest wypełniona ludźmi. Tutaj życie cały czas się toczy.

Highslide JS Highslide JSPodłoga jest pozajmowana przez rodziny, które tworzą ludzkie kółka. Śpią, jedzą, rozmawiają. Czasami dziecko ma potrzebę, więc matka(?) wysadza je za krawędź peronu. Na tory. Oglądam to wszystko z ciekawością, bo to dla mnie egzotyka...

Na peronie nie ma zbyt wiele miejsca, ale jakoś znajdujemy kawałek i tam zwalamy plecaki. Połaziłem trochę po peronie i udając, że umiem czytać zatrzymałem się przy tablicy informacyjnej, gdzie wisiały jakieś płachty papieru. Od góry do dołu po zapisywane jakimiś nazwiskami.

Highslide JS Highslide JS W pewnym momencie znajduję swoje, a niżej pozostałej czwórki. Przypisani jesteśmy do pociągu, więc z pewnością pojedziemy! Z tą radosną nowiną wracam do pozostałych. Każdy po kolei leci sprawdzić, czy aby na pewno jest, a jeżeli jest, to jak jego nazwisko zostało zdeformowane. Różnice były niewielkie. Biedny tylko ten co to pisał!!! Mamy typowe polskie nazwiska z sz, cz i dziwnie - zgodnie z pisownią angielską poumieszczane spółgłoski.

Kiedy tak staliśmy, podeszła do nas para. On Amerykanin (słowackiego - po ojcu, pochodzenia), ona Wietnamka. Highslide JS Highslide JS

Najwięcej to pogadała Pani Ela. Roy (tak ma na imię) usiłuje mówić po słowacku, ale zna tylko kilka słów. Mimo wszystko, jakoś konwersujemy, troszkę i na migi. Roy ma koło 70 lat, jego żona tak między 20, a 30. Oboje bardzo sympatyczni i również jadą do Kajuraho tym samym wagonem B2.

Koło północy Pani Ela przetłumaczyła nam, co gadali przez szczekaczkę. Pociąg spóźni się godzinkę. Należy się cieszyć, że tylko tyle...

Highslide JS Highslide JS Mamy dużo czas u. Oglądam z zaciekawieniem, jak sprzątacze zamiatają peron. Przeganiają porozkładane rodziny, zamiatając góry śmieci, wzniecając przy tym chmury kurzu.

Ciekawy jestem, gdzie to to wyniosą. Zaraz się dowiaduję. Nigdzie. Zwalili na tory.

Wreszcie podjeżdża opóźniony pociąg. Mamy zarez erwowane miejsca w wagonie B2, więc ustawiamy się na początku, tak aby daleko nie chodzić.Highslide JS Highslide JS

Patrzę się na oznaczenia wagonów. Jest A1, A2, B1 i zaraz J1, J2... Pociąg długi jak diabli, czort wi, gdzie jest nasz wagon... Pani Ela pyta się przechodzącego konduktora, który kieruje nas na sam koniec składu...

Biegniemy!!! Pani Ela, jak kozica rwie do przodu, aż się kurzy... Ja za nią, a dalej pozostali. Po przebiegnięciu jakiś dwóch wagonów oglądam się za siebie, sprawdzając, czy wszyscy nadążają. Pozostała trójka jest kilkanaście metrów za mną, a daleko w tyle, cały wagon wstecz Roy z żoną.

Widzę, że raczej nie ma szansy,aby zdążył za nami. Highslide JS Highslide JS Wracam i po krótkiej szarpaninie ze słowackim Amerykaninem, wyrywam mu walizkę. Nie czuję ciężaru, tylko jest troszkę niewygodna do niesienia. Dobrze, że ma kółka, to łatwiej utrzymać...

Powoli doganiam Maćków. Mijam ich, dobiegam do Agnieszki. Jej nie mijam. Biegnie, a właściwie szybko truch ta środkiem przejścia przy pociągu. Ani z prawej, ani z lewej nie dało rady minąć. Zwalniam i truchtam za nią. Patrzę się, jak Pani Ela daleko w przodzie, wsiada do wagonu. Highslide JS Highslide JS Pociąg rusza. Jeszcze dwa wagony do minięcia. Nie damy rady. Roy pozostał daleko w tyle.

Nie mamy innego wyjścia wskakujemy do jadącego już pociągu. Wrzucam walizkę Roya i sam wspinam się po schodkach, za mną pozostali.

Jesteśmy na samym końcu wagonu. Są cztery prycze. Trzy zajęte, a jedna wolna. Robimy tyle zamieszania, że robią się dwie wolne.

Dociera zasapany Roy z Calimą . Przeszli przez dwa wagony. Niestety, dalej iść się nie da, brak przejścia.

Highslide JS Highslide JS Śmiejemy się, szczęśliwi, że jednak się udało i nie zostaliśmy w Agrze...

Trzy prycze wolne. Pozostał tylko jeden, nie miał nogi.

Jakoś powoli emocje opadają i zaczynamy się zastanawiać co dalej. Ja bez paszportu, wszyscy bez biletów. Niech przyjdzie konduktor, to będzie zabawa...

Od Hindusa, który pozostał, dowiadujemy się, że przystanek będzie dopiero koło czwartej. Mamy trzy godziny czasu.

Highslide JS Highslide JS Ponieważ nie można nic z robić, idę spać. To znaczy siadam na plecaku i drzemię, czekając na stację.

Robi się zimnawo, ale jakoś wytrzymuję. Tylko, co jakiś czas wstaję i się gimnastyku ję dla rozgrzewki. Mam rozgrzewacz, ale wyjmuję go dopiero pół godziny przed stacją. Teraz i rozgrzeje i będzie dobre na sen.

Wyjmuję buteleczkę (100 ml) "Żołądkowej gorzkiej" i (100 ml) "Żubrówki" .

Highslide JS Highslide JS Dwie setki na siedem osób (Hindusa, też poczęstowałem). Dobre i to...

Niestety, nikt więcej się nie wychylił...

Wreszcie przystanek! Pani Ela już czeka i zasypuje nas informacjami.

Relacja Pani Eli zostanie (chyba) napisane i niezwłocznie dołączone... Pani Ela odmówiła współpracy i mimo moich usilnych próśb i gróźb - zaperła się!!! W związku z powyższym, będę musiał sam opisać relację, a będzie, to bardzo ciekawe, bo postawiła na nogi dwa wagony, że o obsłudze nawet nie wspomnę...

Highslide JS Highslide JS Włażę na swoje łóżko i wyciągam się. Zauważam samotnego karalucha, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, schował się pod listwą. Mimo komentarzy i narzekań Maćków, zasypiam jak dziecko i śpię aż do ósmej. Pospałbym dłużej, ale ktoś w głębi wagonu zaczął coś po ichniemu opowiadać.

No i dobrze, jest czas aby się obmyć... O dziewiątej jesteśmy w Khajuraho.

KHAJURAHO - miasto

Highslide JS Highslide JS Trudno powiedzieć aby było to miasto. Raczej osada. Miejscowość ma ok 8 tys. mieszkańców, więc na realia indyjskie, jest malutkie.

Na stacji żegnamy się z poznanymi w pociągu miejscowymi biznesmenami (poznanymi głównie przez Panią Elę) i załapujemy się na tuk-tuka. Royowie, wcześniej pojechali hotelowym samochodem zostawiając nam adres i zapraszając do odwiedzin.

Tuk-tukiem dojeżdżamy do przystanku autobusowego. Pani Ela pobiegała i pogadała.

Highslide JS Highslide JS Niedaleko jest hotel, który jest na nasze możliwości. Niedaleko, więc idziemy piechotką. Tym razem, to prawda, po kilku minutach spaceru przez wielki plac dochodzimy do hotelu.

Z zewnątrz i w środku bardzo sympatycznie. Niewielki, piętrowy budynek wśród zieleni. Ptaszki śpiewają,słoneczko świeci, jest ciepło i dobrze. Bardzo mi się podoba i okolica i ludzie, którzy nie są tak nachalni, jak we wcześniej odwiedzanych miastach. No i mało turystów...

Po krótkim odpoczynku (jednak, podróże indyjskimi pociągami, są troszkę męczące) ruszamy na zwiedzanie. Highslide JS Highslide JS

Najpierw jednak wstępujemy na jedzonko, bo po tej jeździe troszkę ssie w brzuszkach. Jakoś przeszliśmy opłotkami do „centrum” miasta mało zaczepiani przez dzieciarnię. Na tarasie garkuchni, na słoneczku, w trójkę późnośniadaliśmy. Mało turystów, cisza... Odpoczywam od miasta...

Znaleźć kompleks świątynny nie było problemu, bo miasteczko, naprawdę nieduże i wszędzie blisko.

Na bramce, przy wejściu, wartownicy jacyś senni, nieupierdliwi. Przechodzę bez żadnych przeszkód. Highslide JS Highslide JS

Zawsze chciałem obejrzeć te świątynie! Powstały między X a XIII wiekiem, wzniesione p rzez władców tamtejszych ziem. Chodząc i oglądając, jednocześnie sobie przeliczam i dochodzę do wniosku, że wtedy, kiedy tutaj się tak miło bawili, u nas, uważano taką zabawę za ciężki grzech. Tak ciężki, że aż starsza linia Piastów , przez to wymarła.

Tutaj nie było problemów, oglądam rzeźbione ściany świątyń i podziwiam zarówno sprawność fizyczną, jak i pomysłowość dawnych mieszkańców. Pary, trójkąciki, kwadraciki... Przeróżne pozycje... Bardzo mi się podoba... Paniom chyba też, bo oglądają z zainteresowaniem Highslide JS Highslide JS i ciekawością, zatrzymując się przy ciekawszych scenach. Jakie szczęście, że chrześcijaństwo i islam tutaj nie dotarły!!!

Na terenie parku muzealnego znajduje się kilka świątyń i jest co pooglądać. Nie tylko o przyjemności rozmnażania się, ale również o redukcji populacji ludzkiej. Znajduję sporo scen bitewnych. Również sceny składani a ofiar z ludzi.

Highslide JS Highslide JS Po terenie kompleksu chodzą umundurowani panowie i pilnują porządku. Każdy z nich, ma gruby kij bambusowy, długości jakieś 1,2, który jest mu bardzo użyteczny. Może się podpierać, kiedy stoi... Na przykład...

Chodziliśmy po wszystkich świątyniach, a następnie poszliśmy do następnego kompleksu świątynnego, który nie był płatny. Po zwiedzeniu poprzedniego, jednak nie robi już wiel kiego wrażenia. Za to przed wejściem opadła nas gromada sprzedających. Bardzo mi się podobały zrobione z drutu pary ze szczegółami anatomicznymi, Highslide JS Highslide JS które można było poruszać. BARDZO MI SIĘ PODOBAŁY... Jednak, kiedy sobie pomyślałem o plecaku, to doszedłem do wniosku, że nie ma sensu tego kupować, bo by się zrobiły dwuwymiarowe w tym ścisku.

Wracając spotykamy tuk-tukarza, który nas rano wiózł. Za 50 rupii (3 PLN) dowiózł nas do następnych świątyń, położonych na obrzeżach miasteczka. Pani Ela kupiła dzwoneczek i wracaliśmy do hotelu przy wesołych odgłosach...

W hotelu usiłowałem przekonać panie, że będąc w tym kraju powinniśmy się zachowywać, tak jak tutejsi. Highslide JS Highslide JS Czyli brać przykład z rzeźb.

Kiedy już doszedłem do siebie, było już ciemnawo...

Pani Ela zaordynowała pójście na festiwal, który odbywał się u podnóży Zachodnich Świątyń.

Poszliśmy we dwoje. Na miejscu spotkaliśmy Raya i Calime. Mieli miejsca obok nas. Siedzieliśmy i podziwialiśmy tańce przez jakieś trzy godziny, aż nas zimno wreszcie wygoniło..

wróć na początek strony

POPRZEDNIA STRONA

NASTĘPNA STRONA